Od Eryk do Amaltea: "Jak zdobyłem Amalte"
Nadchodziły moje urodziny. Miałem szczerą nadzieję że dostanę kasę od moich starych. Ale ku mojemu żdziwieniu zamiast hajsu oni podarowali mi konia! Byłem szczerze zawiedziony. Zmarszczyłem brwi gdy zobaczyłem konia zamiast kasy. Ubrałem się w kurtkę i pobiegłem do moich. Miejsce naszych spotkań było w zaułku w mieście. Przyznam nie byłem tam aniołkiem często okradaliśmy tam dzieci z drobniaków.Gdy byłem już w moim zaułku moi koledzy czekali już na mnie. Krzyknęli chórem Najlepszego stary, mamy coś dla ciebie! Ucieszyłem się bo wiedziałem że od kolegów nie dostane nic obciachowego. Dostałem od nich smartfon który ukradli i sprej do malowania budynków.Byłem szczęśliwy, ale szczęście szybko minęło kiedy Zbychu ( kolega) zapytał mnie co dali mi moi starzy. Nie zamierzałem wtedy kłamać i wymyślać bajeczek. Odparłem:
-Konia.
-Lol.. Ha,ha, ha- odparli śmiechem Zbychu i mój drógi kolega Bochun.
- Weźcie się zamknijcie- odparłem zdenerwowany.
-Spoko ziom. Ale wiesz co zabawmy się- odparł Bohun.
- A w jaki to sposób?- powiedziałem.
- Dzisiaj o północy gdy twoi starzy pójdą w kimono ( spać), my zakradniemy się do ciebię i podręczymy dla śmiechu konika. Zgoda?
Wszystko było mi obojętne więc odparłem Tak.
O północy spotkaliśmy się pod moją stajnią ( w której był tylko jeden koń Amaltea). Zbychu powiedział:
- To zacznijmy zabawę!
Weszliśmy do środka. Szczerze mówiąc ja mam resztki serca więc obawiałem się tego co oni zrobią koniowi. Na samym początku Zbychu wyją swój fon i włączył dziwne dźwięki koń zaczął się płoszyć i bać gdyż były to dźwięki huku wojennego. Zbychu i Bohun śmiali się z konia do łez. Mi zrobiło się żal konia i wymyśliłem wymówkę. Powiedziałem:
- Bohun ty krecie! Wyłącz to bo moi starzy się obudzą.
- Spoko i tak mam jeszcze dużo innych pomysłów.- powiedział zadowolony Bohun.
Następnie Zbychu wziął sznur przywiązał Amalte ze wszystkich stron sznurami tak sztywno że nie mogła się ruszyć. Ja milczałem... Następnie Zbychu zaczął dosiadać Amalte i zaczął ją bić po grzbiecie śmiejąć się:
- Dlaczego nie jedziesz????!
Tego było za wiele zepchnołem Zbycha z konia i szybko odwiązałem Amalte, po czym gniewnie na nich spojrzałem. Oni ździwieni powiedzieli:
-Coś ty taki miękki?
-Nie jestem miękki!!!
- Udowodnij!!! I pomarz konia sprejem który od nas dostałeś.
Zapadła cisz wyciągnąłem powoli sprej koń patrzył na mnie przestraszony. Skierowałem go w kierunku konia myśląc że jeśli tego nie zrobię stracę twarz (opinię). Zamknąłem oczy i poczułem bicie końskiego serca... Nie dałem rady nie pomazałem konia ale za to zdenerwowany i sprowokowany przez niby moich przyjaciół, obmazałem ich kurtki sprejem i przegoniłem z mojego domu już więcej z nimi się nie przyjaźniłem. Amaltea jakby poznała mój problem. Oparła o mnie pysk jakby chciała powiedzieć że mi dziękuje. W taki sposób zaufała mi.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz